AKTUALNOŚCI
2013-03-27
Hermida i van Houts na 4. miejscu w Cape Epic, Cink 1. w Austrii
Jose Antonio Hermida i Rudi van Houts zakończyli legendarny etapowy wyścig Cape Epic na 4. miejscu. Udział w nim podsumowali mocnym akcentem, zwyciężając w niedzielę w ostatnim etapie. Tego samego dnia wygrał także inny kolarz Multivan Merida Biking Teamu – Ondrej Cink, który był najlepszy w Kamptal Klassik Trophy w Austrii.

fot. Michael Cerveny/EGO-Promotion
Tak jak w poprzednich edycjach, etapowy wyścig Cape Epic był pokazem kolarstwa górskiego na najwyższym poziomie. Upał, kurz, piasek i niezliczone ostre skały były prawdziwym testem zarówno dla kolarzy, jak również ich sprzętu, a problemy na trasie nie omijały żadnego zespołu. Mistrz świata Jose Antonio Hermida i Rudi van Houts spięli wyścig klamrą wyniku. Po zajęciu drugiego miejsca w prologu Cape Epic, zwyciężyli w jego pierwszym etapie, ten sam rezultat osiągnęli w ostatnim.

fot. Michael Cerveny/EGO-Promotion
W drugim i trzecim etapie zawodnicy Multivan Merida Biking Temu złapali gumę, w czwartym pech również ich nie opuszczał – przejechali zbędne kilometry ze względu na źle oznaczoną trasę. Na początku piątego etapu van Houts wybrał zbyt agresywną linię zjazdu i razem z Hermidą musiał się zatrzymać na naprawę. Po tym zdarzeniu mocno naciskali, by odrobić straty i zakończyli etap na 5. miejscu. – Dzisiejsza trasa miała wiele pochyłych zakrętów, było dużo okazji do skoków. Dystans 75 km był dosyć krótki, więc tempo było okrutnie wysokie od samego początku – komentował Hermida na mecie. – Po pięciu dniach ścigania nie mieliśmy już takiej świeżości jak wcześniej – dodawał.

fot. Michael Cerveny/EGO-Promotion
W noc poprzedzającą 6. etap Rudi van Houts miał problemy żołądkowe, dlatego kolarze drużyny Meridy musieli przejechać ten etap w wolniejszym tempie. Mimo to udało im się ukończyć go na 7. miejscu i umocnić swoją 4. pozycję w klasyfikacji generalnej wyścigu. – Widząc bieg wydarzeń, musimy być zadowoleni ze swojej pozycji przed ostatnim etapem. Pozytywną rzeczą jest to, że regularnie uzyskujemy w tym wyścigu dobre wyniki. Ostatni etap będzie krótki, więc szykuje się szalone ściganie – przewidywał Hermida. Miał rację. Na 54-km trasie duet mistrza świata od początku był w czołówce stawki. Drugi punkt pomiaru czasu kolarze Meridy przejechali na 1. miejscu, a w finałowym sprincie pokonali duet Philip Buys-Matthys Beukes z RPA.

fot. Michael Cerveny/EGO-Promotion
Rudi van Houts nie krył zadowolenia z takiego rezultatu. – Wspaniale jest zakończyć Cape Epic zwycięstwem etapowym – mówił. – Musieliśmy jeszcze raz pocierpieć i dać z siebie wszystko, żeby wygrać ten etap. Cape Epic było niezwykłym doświadczeniem. Oprócz tego, że Rudi był dla mnie wspaniałym kompanem przez cały tydzień, jestem też ogromnie wdzięczny mechanikom i fizjoterapeutom Multivan Merida Biking Teamu – komentował wyścig Jose Antonio Hermida. Choć nie udało mu się być razem z van Houtsem na podium w klasyfikacji generalnej wyścigu, uzyskane w niej czwarte miejsce, a także dwa zwycięstwa etapowe i kilka innych wyników w czołówce każą pozytywnie ocenić ten wyścig w ich wykonaniu. Nie bez znaczenia w perspektywie kolejnych startów w sezonie są cenne kilometry przejechane w RPA w trudnych warunkach.

fot. Michael Cerveny/EGO-Promotion
W czasie gdy Jose Antonio Hermida i Rudi van Houts kończyli Cape Epic, ich młodszy kolega z drużyny Ondrej Cink startował w Kapmtal Klassik Trophy w Langenlois w Austrii. Po świetnym debiucie młodzieżowego mistrza świata w drużynie Meridy i zajęciu 3. miejsca (w duecie z Thomasem Litscherem) w Andalucia Bike Race, Cink popisał się także tym razem. Czeski kolarz zwyciężył w Kamptal Klassik Trophy i było to jego pierwsze zwycięstwo w wyścigu cross country w elicie.

fot. Armin M. Kusterbruck/EGO-Promotion
Ondrej Cink imponował szczególnie na podjazdach. – Czułem się dzisiaj bardzo mocny i początkowo jechałem na jakieś 90% możliwości. Jednak gdy straciłem trochę czasu ze względu na usterkę, musiałem dać z siebie wszystko, a nawet więcej. James Reid stawiał bardzo mocny opór – mówił Cink po wyścigu.

fot. Armin M. Kusterbruck/EGO-Promotion

fot. Michael Cerveny/EGO-Promotion
Tak jak w poprzednich edycjach, etapowy wyścig Cape Epic był pokazem kolarstwa górskiego na najwyższym poziomie. Upał, kurz, piasek i niezliczone ostre skały były prawdziwym testem zarówno dla kolarzy, jak również ich sprzętu, a problemy na trasie nie omijały żadnego zespołu. Mistrz świata Jose Antonio Hermida i Rudi van Houts spięli wyścig klamrą wyniku. Po zajęciu drugiego miejsca w prologu Cape Epic, zwyciężyli w jego pierwszym etapie, ten sam rezultat osiągnęli w ostatnim.

fot. Michael Cerveny/EGO-Promotion
W drugim i trzecim etapie zawodnicy Multivan Merida Biking Temu złapali gumę, w czwartym pech również ich nie opuszczał – przejechali zbędne kilometry ze względu na źle oznaczoną trasę. Na początku piątego etapu van Houts wybrał zbyt agresywną linię zjazdu i razem z Hermidą musiał się zatrzymać na naprawę. Po tym zdarzeniu mocno naciskali, by odrobić straty i zakończyli etap na 5. miejscu. – Dzisiejsza trasa miała wiele pochyłych zakrętów, było dużo okazji do skoków. Dystans 75 km był dosyć krótki, więc tempo było okrutnie wysokie od samego początku – komentował Hermida na mecie. – Po pięciu dniach ścigania nie mieliśmy już takiej świeżości jak wcześniej – dodawał.

fot. Michael Cerveny/EGO-Promotion
W noc poprzedzającą 6. etap Rudi van Houts miał problemy żołądkowe, dlatego kolarze drużyny Meridy musieli przejechać ten etap w wolniejszym tempie. Mimo to udało im się ukończyć go na 7. miejscu i umocnić swoją 4. pozycję w klasyfikacji generalnej wyścigu. – Widząc bieg wydarzeń, musimy być zadowoleni ze swojej pozycji przed ostatnim etapem. Pozytywną rzeczą jest to, że regularnie uzyskujemy w tym wyścigu dobre wyniki. Ostatni etap będzie krótki, więc szykuje się szalone ściganie – przewidywał Hermida. Miał rację. Na 54-km trasie duet mistrza świata od początku był w czołówce stawki. Drugi punkt pomiaru czasu kolarze Meridy przejechali na 1. miejscu, a w finałowym sprincie pokonali duet Philip Buys-Matthys Beukes z RPA.

fot. Michael Cerveny/EGO-Promotion
Rudi van Houts nie krył zadowolenia z takiego rezultatu. – Wspaniale jest zakończyć Cape Epic zwycięstwem etapowym – mówił. – Musieliśmy jeszcze raz pocierpieć i dać z siebie wszystko, żeby wygrać ten etap. Cape Epic było niezwykłym doświadczeniem. Oprócz tego, że Rudi był dla mnie wspaniałym kompanem przez cały tydzień, jestem też ogromnie wdzięczny mechanikom i fizjoterapeutom Multivan Merida Biking Teamu – komentował wyścig Jose Antonio Hermida. Choć nie udało mu się być razem z van Houtsem na podium w klasyfikacji generalnej wyścigu, uzyskane w niej czwarte miejsce, a także dwa zwycięstwa etapowe i kilka innych wyników w czołówce każą pozytywnie ocenić ten wyścig w ich wykonaniu. Nie bez znaczenia w perspektywie kolejnych startów w sezonie są cenne kilometry przejechane w RPA w trudnych warunkach.

fot. Michael Cerveny/EGO-Promotion
W czasie gdy Jose Antonio Hermida i Rudi van Houts kończyli Cape Epic, ich młodszy kolega z drużyny Ondrej Cink startował w Kapmtal Klassik Trophy w Langenlois w Austrii. Po świetnym debiucie młodzieżowego mistrza świata w drużynie Meridy i zajęciu 3. miejsca (w duecie z Thomasem Litscherem) w Andalucia Bike Race, Cink popisał się także tym razem. Czeski kolarz zwyciężył w Kamptal Klassik Trophy i było to jego pierwsze zwycięstwo w wyścigu cross country w elicie.

fot. Armin M. Kusterbruck/EGO-Promotion
Ondrej Cink imponował szczególnie na podjazdach. – Czułem się dzisiaj bardzo mocny i początkowo jechałem na jakieś 90% możliwości. Jednak gdy straciłem trochę czasu ze względu na usterkę, musiałem dać z siebie wszystko, a nawet więcej. James Reid stawiał bardzo mocny opór – mówił Cink po wyścigu.

fot. Armin M. Kusterbruck/EGO-Promotion
Najnowsze