AKTUALNOŚCI
2009-05-28
Fantastyczna podróż Adama Chałupskiego na Meirdzie Crossway 500-V trwa już 13 miesięcy!
Po powrocie z wyprawy do Indii planował podróż do Chin, zupełnie inną drogą. Plan zrealizował w 100% o czym pisaliśmy - w miarę możliwości - na bieżąco.
Jeszcze w marcu tego roku pisał do mnie: "Jechałem przez Azję Centralną, Afganistan, Pakistan, Chiny, Laos, Vietnam i dojechałem właśnie na południe Kambodży. Stąd kieruję się do Birmy."
Dziesięć dni później był już w Birmie, gdzie uzupełnił swoje fotoreportaże. Pisał wtedy również, że za kilka dni planuje wyjazd do Tajlandii, ale już wtedy pojawiły się problemy z komputerem, a w Tajlandii internet jest bardzo drogi. Spodziewałem się więc dłuższej przerwy w naszej wzajemnej korespondencji. Tak też się stało. Zastanawiałem się: co się dzieje z Adamem? Czy ma jakieś problemy techniczne? Może nasza Merida nie dała rady? Ale odezwał się... z życzeniami wielkanocnymi. Pisał: "Hej Dawidzie ! Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Meridy w święta. Tu gdzie jestem świąt się nie obchodzi, więc gdyby nie e-kartki świąteczne, takie jak od Was, to nie wiem czy pamietał bym że to Wielkanoc."
Wtedy wysłał do Meridy swoje reportaże i fotorelacje. Niestety nie dotarły do tej pory. Pewnie utknęły gdzieś na poczcie, jakiegoś egzotycznego miejsca. Szkoda!
Wreszcie niedawno, zaledwie kilka dni temu, napisał ponownie. Był już w zupełnie innym miejscu, w zupełnie innej kulturze. Co raz bardziej odległej, co raz bardziej różnej od tych wcześniej spotkanych poradzieckich czy azjatyckich. Dotarł do Sumatry. Pomyślałem jak bardzo chciałbym być tam razem z nim. Pomyślałem, jak bardzo chciałbym przeżyć choć ułamek jego fantastycznej podróży. I nie ma co wartościować i porównywać. To co robi Adam jest prawdziwym podróżowaniem, prawdziwą drogą życia. Ponad rok na rowerze, dziesiątki krain, kultur, języków, architektur. Był w takich miejscach, w których było niewielu... A już na pewno niewielu Europejczyków.
Będąc na Sumatrze pisał do mnie: "Powoli oddalam się coraz bardziej od rzeczywistości, ktorą zostawiłem w Europie. Tu życie jest zupełnie inne. Przemierzam krainę, której mieszkańcy nie wiedzą co to złość, zły nastrój i tym podobne. Cały czas z bananami na ustach (przypis. w sensie wiecznego uśmiechu). W życiu nie widzieli śniegu, szronu i nie czuli co to mróz. No chyba, że w zamrażarce (ale to też żadkość w tych okolicach). Sumatra to wciąż dymiące kratery, wciaż czynne wulkany. To kraj, w ktorym psy nadal wyprowadza sie na spacery aby lepiej smakowało ich mięso. Tu rośnie największy kwiat świata, którego średnica dochodzi do ponad metra długości. Życie jest tu tanie, jedzenie dobre, energetyczne. Drogi calkiem niezłe."
Wtedy też miał problemy z rowerem, a w zasadzie z kołem. Co oczywiste, bo Meridy nie psują się, nawet po okrążeniu Ziemi! :)
Niestety dostępne mieli tylko koła szosowe. Pisał, że jadąc do Sumatry warunki nie były najlepsze i szprychy nie dawały rady. Po 2000 km takiej jazdy koło nadawało się do wymiany.
Na pewno na szosowym kole będzie jechał na Javę. W Dżakarcie pewnie będzie lepsze zaopatrzenie.
Trzymam kciuki za Adama i naszą Meridę (Crossway`a). Pewnie długa droga jeszcze przed nim. Byle bezpieczna i byle ciekawa.
Wszystkim, których zainteresowała wędrówka Adama, polecam poniższy link, gdzie znajdziecie fotorelacje z jego fascynującej podróży: www.roborelanium.cyclingnomads.org
Życzymy powodzenia i dziękujemy za życzenia dla wszystkich Meridowców.
Jeszcze w marcu tego roku pisał do mnie: "Jechałem przez Azję Centralną, Afganistan, Pakistan, Chiny, Laos, Vietnam i dojechałem właśnie na południe Kambodży. Stąd kieruję się do Birmy."
Dziesięć dni później był już w Birmie, gdzie uzupełnił swoje fotoreportaże. Pisał wtedy również, że za kilka dni planuje wyjazd do Tajlandii, ale już wtedy pojawiły się problemy z komputerem, a w Tajlandii internet jest bardzo drogi. Spodziewałem się więc dłuższej przerwy w naszej wzajemnej korespondencji. Tak też się stało. Zastanawiałem się: co się dzieje z Adamem? Czy ma jakieś problemy techniczne? Może nasza Merida nie dała rady? Ale odezwał się... z życzeniami wielkanocnymi. Pisał: "Hej Dawidzie ! Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Meridy w święta. Tu gdzie jestem świąt się nie obchodzi, więc gdyby nie e-kartki świąteczne, takie jak od Was, to nie wiem czy pamietał bym że to Wielkanoc."
Wtedy wysłał do Meridy swoje reportaże i fotorelacje. Niestety nie dotarły do tej pory. Pewnie utknęły gdzieś na poczcie, jakiegoś egzotycznego miejsca. Szkoda!
Wreszcie niedawno, zaledwie kilka dni temu, napisał ponownie. Był już w zupełnie innym miejscu, w zupełnie innej kulturze. Co raz bardziej odległej, co raz bardziej różnej od tych wcześniej spotkanych poradzieckich czy azjatyckich. Dotarł do Sumatry. Pomyślałem jak bardzo chciałbym być tam razem z nim. Pomyślałem, jak bardzo chciałbym przeżyć choć ułamek jego fantastycznej podróży. I nie ma co wartościować i porównywać. To co robi Adam jest prawdziwym podróżowaniem, prawdziwą drogą życia. Ponad rok na rowerze, dziesiątki krain, kultur, języków, architektur. Był w takich miejscach, w których było niewielu... A już na pewno niewielu Europejczyków.
Będąc na Sumatrze pisał do mnie: "Powoli oddalam się coraz bardziej od rzeczywistości, ktorą zostawiłem w Europie. Tu życie jest zupełnie inne. Przemierzam krainę, której mieszkańcy nie wiedzą co to złość, zły nastrój i tym podobne. Cały czas z bananami na ustach (przypis. w sensie wiecznego uśmiechu). W życiu nie widzieli śniegu, szronu i nie czuli co to mróz. No chyba, że w zamrażarce (ale to też żadkość w tych okolicach). Sumatra to wciąż dymiące kratery, wciaż czynne wulkany. To kraj, w ktorym psy nadal wyprowadza sie na spacery aby lepiej smakowało ich mięso. Tu rośnie największy kwiat świata, którego średnica dochodzi do ponad metra długości. Życie jest tu tanie, jedzenie dobre, energetyczne. Drogi calkiem niezłe."
Wtedy też miał problemy z rowerem, a w zasadzie z kołem. Co oczywiste, bo Meridy nie psują się, nawet po okrążeniu Ziemi! :)
Niestety dostępne mieli tylko koła szosowe. Pisał, że jadąc do Sumatry warunki nie były najlepsze i szprychy nie dawały rady. Po 2000 km takiej jazdy koło nadawało się do wymiany.
Na pewno na szosowym kole będzie jechał na Javę. W Dżakarcie pewnie będzie lepsze zaopatrzenie.
Trzymam kciuki za Adama i naszą Meridę (Crossway`a). Pewnie długa droga jeszcze przed nim. Byle bezpieczna i byle ciekawa.
Wszystkim, których zainteresowała wędrówka Adama, polecam poniższy link, gdzie znajdziecie fotorelacje z jego fascynującej podróży: www.roborelanium.cyclingnomads.org
Życzymy powodzenia i dziękujemy za życzenia dla wszystkich Meridowców.
Najnowsze